Jeżeli komuś zależy, aby posiadać zamkniętą kolekcję monet jakiegoś regionu, to Tonkin jest zdecydowanie dla niego, gdyż tytułowa moneta sama jedna zrealizuje zamiar. To oczywiście półżartem. Natomiast rzeczywiście, 1/600 Piastra z 1905 roku to jedyna moneta wyemitowana dla Protektoratu Tonkin.

Nazwa Tonkin odnosi się do północnego Wietnamu, zajętego przez Francję po wojnie francusko-chińskiej (1884-1885) i pochodzi od nazwy stolicy Dongjing (dziś Hanoi). Wraz z Annamem, koloniami Konchinchina i Kambodżą, stanowił kolonię francuską Indochiny utworzone w 1887, które po wojnie Indochińskiej (1946-1954) Francja ostatecznie utraciła. Od roku 1893 pod protektoratem Francji znajdowała się również część Laosu. Obecnie na terenie ówczesnych Indochin znajdują się Wietnam, Laos i Kambodża.

Mapa regionu w latach 1900-1946 (Źródło pl.wikipedia.org)

Moneta wybita w cynku, waga katalogowa 2,1g, średnica 25,2-25,5mm. Numer pozycji u Krausego i Mishlera KM#1. Istnieje również wersja o wadze 4,8g i grubości krążka powyżej 1,5mm (gdy wersja standardowa ok. 0,9mm) czyli pieford, oraz bicie próbne z napisem na awersie „Essai”. Niektóre źródła wyróżniają również warianty różniące się wymiarami otworów. Rant gładki.

Na awersie napis otokowy w języku francuskim PROTECTORAT DU TONKIN oraz data 1905 u dołu. Moneta bita w Mennicy Paryskiej, stąd róg obfitości po lewej stronie daty, oraz pochodnia po prawej.

Układ chińskich znaków na rewersie wraz z kwadratowym otworem wyraźnie wskazuje, iż moneta jest stylizowana na wzór monet keszowych, które do tej pory były w obiegu w tym regionie.

Tłumaczenie legendy rewersu:

  • góra-dół:

Liu fen bai 六分百

Zhi

Yi

czyli nominał 1/600 (Piastra)

  • prawo-lewo:

tong bao 寶通

czyli moneta obiegowa, moneta handlowa

Podsumowując rewers – Liu fen bai zhi yi tong bao (wietnamski: Luc bach phan chi nhat thong bao) można przetłumaczyć jako moneta obiegowa o nominale 1/600 Piastra.

Podałem powyżej oraz w tytule 1/600 Piastra podążając za popularnymi katalogami. Choć Piastr był walutą Indochin, bardziej trafnym określeniem byłoby „sznura” czyli Chuana (równowartości srebrnego Lianga czyli chińskiej uncji). W owych czasach rzeczywiście przy dokonywaniu płatności posługiwano się monetami nanizanymi na sznury. Sznur był jednostką obrachunkową i jak w Chinach na sznur wchodziło 1000 monet, tak w Tonkinie było ich 600 (oczywiście monet 1 Wen). Stąd nietypowy nominał 1/600.

Sichuańczyk niosący na ramionach 13 500 monet
(Źródło en.wikipedia.org)

Popularnie moneta ta była nazywana Sapeque lub po prostu Keszem.

Istnieje (duża) rozbieżność pomiędzy podawanymi w katalogach danymi odnośnie nakładu emisji. Krause i Mishler (edycja 2001) podaje 60 000 szt., co wydaje się po prostu pomyłką. W innych źródłach znajdziemy informacje o 600tys., a nawet 6mln nakładu. Bez dostępu do danych z Mennicy Paryskiej niestety pozostanie to niewyjaśnione.

Moneta bez szczególnego problemu dostępna na rynku, pojawiająca się praktycznie tylko w stanach zachowania UNC lub około UNC, stąd pojawiają się pytania, czy w ogóle trafiła ona do obiegu. Są też z drugiej strony komentarze mówiące o dostępności tych monet na bazarach w stanach obiegowych. Krause i Mishler również podają wycenę dla czterech stanów zachowania. Jeżeli weźmiemy do tego opisy niezadowolenia ludności wywołane pojawieniem się przedmiotowej monety, możemy wysnuć wniosek, iż choć trafiła do obiegu, to część nakładu, prawdopodobnie przeważająca, nie została jednak do niego wprowadzona.

 

Fałszowanie monet wymyślono zaraz po nich. Na początku fałszowano monety na szkodę emitenta, wprowadzając np. do biegu monety o zaniżonej próbie czy wadze. Szlaki tu przetarł już Polikrates w  VI wieku p.n.e. pokrywając złotem monety ołowiane. Gdy zaczęto monety kolekcjonować – zaczęto je fałszować na szkodę kolekcjonerów. Czy wszystkie monety nieoryginalne to falsyfikaty które tylko szkodzą jednym czy drugim? Otóż nie.

Pominę w tym wpisie wspomniane falsyfikaty monet na szkodę emitenta, bo czy szkodzą odpowiedź jest oczywista, choć z drobną uwagą: falsyfikaty takie mogą być uzupełnieniem, a może nawet podstawą kolekcji będąc świadkiem czasów w jakich obiegały oryginały, na wzór których je wykonano. To ważny kawał historii i wiedzy numizmatycznej.

Pozostają więc falsyfikaty czy kopie, produkowane nie w celu wprowadzenia ich do obiegu (celowo nie nazwałem ich w tym miejscu „na szkodę kolekcjonera”). Osobiście dzielę je na cztery kategorie. Kopie służące instytucjom takim jak muzea, falsyfikaty udające oryginalne monety, mające na celu wprowadzenie w błąd potencjalnego nabywcę, kopie monet należycie oznaczone przeznaczone na rynek. Jest jeszcze jedna grupa, ale tych precjozów niekiedy nie można nazwać falsyfikatami czy kopiami monet, gdyż za bardzo odbiegają jakością i wyglądem od pierwowzorów nie pasując tym samym do definicji jednych czy drugich. Kłóci się z tym również ich przeznaczanie. Na potrzeby wpisu nazwę je „pozostałe”, zakładając że wraz z pierwszymi trzema zaproponowanymi kategoriami wyczerpią temat. Przedstawię je po kolei.

 

Kopie muzealne.

Wiernie wykonane, posiadające oznaczenie iż to kopie lub nie. Pieczę nad nimi sprawuje muzeum lub inna instytucja, poza którą kopia nie powinna wypłynąć i znaleźć się na rynku w zasięgu ewentualnych nabywców. Tu dla mnie sprawa jest jasna. Przyjmując powyższe, nie są niebezpieczne, a wręcz pożyteczne, gdyż służą celom poznawczym gdzie oryginały z różnych powodów są nieosiągalne.

Talar Franciszka I – Kopia w Muzeum Narodowym w Szczecinie

 

Falsyfikaty

W zamiarze jak najwierniej odzwierciedlające oryginał, zdecydowanie na szkodę kolekcjonerów. Brak jakiegokolwiek oznaczenia iż nie są oryginałem. Oczywiście produkowane w celu zarobienia na nieświadomym amatorze monet. W rzeczywistości lepiej lub gorzej naśladujące oryginały. Niekiedy naprawdę dobre fałszerstwa uchodzą uwadze dużych i znanych sprzedawców, w tym domów aukcyjnych. Zdarza się że po publikacji katalogów są wyławiane i zgłaszane przez osoby doskonale obeznane w temacie i zostają wycofane z aukcji. Na temat falsów można się sporo dowiedzieć m.in. na forum TPZN, tutaj: http://forum.tpzn.pl/index.php/board,37.0.html , tu z kolei przykład z 9 aukcji GNDM: https://www.youtube.com/watch?v=1V7_Os4M66Q&feature=youtu.be

Co jest przedmiotem twórców i producentów falsyfikatów? Wszystko. Monety polskie od dwuzłotówek okolicznościowych, słynnych GNów, poprzez popularne monety typu 200zł XXX Lat PRL, lustrzanki, po drogie i unikalne monety Polski Królewskiej, Międzywojnia itd. Reszta świata też praktycznie cała od Antyku po dziś. W czerwcu tego roku na rodzimej, największej platformie transakcyjnej, na aukcji dużego domu aukcyjnego sprzedano chiński falsyfikat 2 zł z 1996 roku z wizerunkiem Zygmunta II Augusta za bagatela 394zł – czy dokonano zwrotu nie wiem, jeżeli kupujący wystąpił z takowym to z pewnością tak. Aukcję można zobaczyć w archiwum: https://archiwum.allegro.pl/oferta/iii-rp-2-zlote-1996-zygmunt-ii-august-st-2-i8194195596.html

Jestem przeciwnikiem produkcji i dystrybucji wszelkich rzeczy mogących wprowadzić nabywców w błąd.

Poniżej kilka przykładów:

Próbne 10zł 1960 rok
Współczesny falsyfikat

Talar Stanisława Augusta Poniatowskiego
Współczesny falsyfikat

50 Wen, Cesarz Wenzong dyn. Qing
Współczesny falsyfikat

 

Odpowiednio oznaczone kopie monet 

Kopie odpowiednio oznaczone, nie robiąc krzywdy nabywcy, mogą uzupełnić zbiór w momencie problemów ze zdobyciem oryginału, lub gdy ten przewyższa budżet nabywcy jaki może przeznaczyć na jego zakup. Są osoby zbierające kopie monet np. dla celów edukacyjnych. Szczegółem najważniejszym, który definiuje cel funkcjonowania takiego wyrobu jest wyraźnie oznaczenie że to nie oryginał. Oznaczenia są różne, np. „copy”, „kopia”, „replika”, „f”, itp. Jestem jak najbardziej za funkcjonowaniem tego rodzaju wyrobów na rynku.

 

Współczesna kopia/replika Grosza Gdańskiego z 1577 roku
w srebrze oznaczona próbą kruszcu

 

Pozostałe

Do pozostałych zaliczyłbym wszelkie niby-monety, moneto-podobne pamiątki dla turystów itd, których wygląd, parametry etc. odbiegają od oryginałów na tyle, by nie przypominać ich nawet mało zaawansowanym amatorom. I tu jestem za. Nabywane często w muzealnych sklepikach, pomagają utrwalić wspomnienia, a w niektórych rękach mogą być przyczynkiem do poważniejszego zainteresowania się numizmatyką, przy okazji nie robiąc nikomu żadnej szkody i nie rujnując portfela.

„Monety” Krzyżackie
„Dukat” Księcia Bogusława XIV i „Gulden”
Księcia Bogusława X